W jaki sposób dostać się i podróżować po Stanach Zjednoczonych?

Z Japonii wędrujemy na drugi koniec świata 🙂 Relację z podróży po Stanach Zjednoczonych zacznę trochę od końca, bo od kilku informacji praktycznych. Jestem przekonana, że wszystkie okażą się przydatne nie tylko w samej podróży, ale także podczas jej planowania. Zapraszam do lektury! 🙂

Samochodem przez USA
„Nasza” fura

Nie taka wiza straszna

Pierwszym krokiem w kierunku Stanów jest zdobycie wizy. Zanim sama przystąpiłam do tego procesu nasłuchałam się różnych historii z trzeciej ręki na temat tego, jak czyjś daleki krewny nie otrzymał wizy. Trzeba jednak nadmienić, że owi krewni zazwyczaj byli bezrobotni, więc w sposób naturalny pojawiły się podejrzenia, że do USA wyjeżdżają w celu pracy na czarno. Dodatkowo, wielu wątpliwości nastręcza oświadczenie, że posiadanie wizy nie gwarantuje wjazdu na teren kraju. Jak to wyglądało w moim przypadku?

Jako że wybierałam się do USA w celach turystycznych, to ubiegałam się o wizę B1/B2 (turystyczno-biznesowa). Po upewnieniu się, że posiadam odpowiednie zdjęcie, ważny paszport oraz wszelkie wymagane wnioski i potwierdzenia, wraz z mężem umówiliśmy się na rozmowę z konsulem. Rozmowy odbywają się w dwóch miastach Polski – Warszawie i Krakowie. Pomimo, że umawiane są na konkretną godzinę, to proces sam w sobie jest dość specyficzny… Początek przygody ze Stanami zaczyna się przed Konsulatem 😉

Amerykański Konsulat w Krakowie jest bardzo malowniczo położony, w dodatku blisko starówki. Przybyliśmy nieco przed czasem. Zresztą, nie tylko my – oprócz nas zebrał się całkiem spory tłum ludzi. Byliśmy nieco zaskoczeni tym, że pomimo wyznaczenia określonej godziny na rozmowę o tej samej godzinie czeka spora grupa osób. W dodatku wszystkim nam zabroniono zbliżania się do Konsulatu – musieliśmy stać w cieniu po drugiej stronie ulicy, podczas gdy Konsulat tonął w ciepłych promieniach słońca. Gdy wybiła godzina 8.00 z konsulatu wyszły dwie osoby i zaczęły rozdawać… numerki. Jak można się domyślić, łokcie poszły w ruch. Bez przesady, w końcu wszyscy zebrani byli dorośli, stąd przepychanki były dość dyskretnie zakamuflowane.

Gdy dostaliśmy nasze numerki weszliśmy do konsulatu. Przeszliśmy przez kontrolę podobną do tych na lotniskach i przeszliśmy dalej, po schodach w górę, do kolejnego pomieszczenia. W nim znajdowała się pani w okienku, która wszystkim po kolei sprawdzała aplikacje. Niestety, wg Pani z okienka mój mąż powinien mieć na zdjęciu bardziej odsłonięte uszy, w związku z czym poleciła mu wykonanie nowej fotografii. Na szczęście, gdzie jest potrzeba, tam rozwija się biznes! Naprzeciwko Konsulatu można znaleźć fotografa, który wykonuje właśnie zdjęcia wizowe, tak więc wiza mojego męża została uratowana.

Mosty w USA
Te mosty! 🙂

W kolejnym pomieszczeniu zrobiono poczekalnię dla tych, którzy mieli przed sobą już jedynie rozmowę z konsulem. Oczywiście, w osobnym pomieszczeniu, za szybą pancerną, w okienku jak w typowym, polskim urzędzie pocztowym. Choć ślub był jeszcze przed nami, konsul zgodził się na rozmowę ze mną i moim prawie-mężem za jednym zamachem. Był młody, miły, nie czepiał się. Miał piękny akcent a la Mariusz Max Kolonko, którego to akcentu, jak się nam przyznał, nienawidził. Zapytał o wykształcenie, pracę i zatwierdził wnioski. Gdybyśmy nie posiadali pracy, najprawdopodobniej musielibyśmy wykazać, że coś nas zatrzymuje w kraju. Przykładem takiej kotwicy są kredyty, domy, mieszkania.

Paszporty z wizą należało odbierać osobiście w wyznaczonych do tego punktach firmy kurierskiej TNT. Osobiście, nie polecam tego w Krakowie – długo go szukaliśmy, jest dobrze ukryty wśród magazynów przemysłowych 😉

Lądowanie

Po przejściu długiego labiryntu korytarzy doszliśmy do pierwszego oficera, który miał zadecydować, czy możemy wejść na teren Stanów Zjednoczonych i na jak długo. Był oschły i raczej nieprzyjazny (podobno taki standard), ale wydał decyzję pozytywną dla naszego pobytu. Dalej, przy kolejnym punkcie kontroli granicznej musieliśmy okazać, czy posiadamy jakieś dobra, których nie możemy wwozić na terytorium kraju. Owszem, mieliśmy – pomarańczę. Musieliśmy ją zostawić. Za to alkohol, który ze sobą mieliśmy wzbudził pozytywne poruszenie.

Wy jesteście z Polski, prawda? – zapytał jeden z oficerów uśmiechając się od ucha do ucha.

Tak, choć mieszkamy w Finlandii.

O ho ho! To widzę, że szykuje Wam się udany dzień! Ten alkohol to pewnie macie do śniadania, co? Polacy to mistrzowie świata! Przyjemnego śniadanka i udanego pobytu w USA! – rzekł śmiejąc się i machając nam na odchodne.

W tym miejscu trzeba wspomnieć o jednej ważnej rzeczy. Mianowicie, na lotnisku JFK w Nowym Jorku sygnał telefonów komórkowych jest zablokowany do momentu, kiedy przejdzie się kontrolę imigracyjną. W związku z tym, jeżeli Twój lot się spóźni lub napotkasz jakieś dodatkowe problemy, to nie masz szans samodzielnie powiadomić swoich znajomych o tym, co zaszło.

Samoloty

To, że do Stanów Zjednoczonych najlepiej dostać się samolotem, jest chyba dla każdego oczywiste. Jednakże, czy wiedzieliście, że podróżując między stanami także warto korzystać z samolotów? W USA samoloty wewnątrzkrajowe działają trochę jak autobusy. Jest ich kilka dziennie, a jeżeli loty wykupione są odpowiednio wcześnie, to ceny są niskie. Co więcej, jeśli nagle okaże się, że bardziej pasuje Ci wcześniejszy lot, to możesz przybyć wcześniej na lotnisko i sprawdzić, czy wszystkie miejsca są zajęte. Jeżeli nie, to mając bilet na późniejszy lot, możesz lecieć wcześniejszym. Bez żadnych dodatkowych opłat 🙂


O pociągach i nie tylko z punktu widzenia Amerykanina

Samochody

Amerykanie, gdy podróżują po swoim kraju, korzystają z samolotów i samochodów. W pobliżu każdego lotniska znaleźć można wypożyczalnię samochodów. Nasze rozpoznanie rynku wykazało, że najtańszą wypożyczalnią był wtedy Budget. Nie dajcie się jednak zwieść – osoby spoza Stanów Zjednoczonych oprócz standardowych opłat muszą liczyć się z kosztami ubezpieczenia, które w naszym przypadku przekroczyło koszty wynajmu auta. Obywatele Stanów Zjednoczonych nie mają z tym problemu, ponieważ ich ubezpieczenia skonstruowane są w inny sposób niż te w Polsce – ubezpieczony jest samochód, którym jedzie ubezpieczony. Mówiąc dosadniej, ubezpieczenie jest na osobę, a nie na samochód. W ten sposób przelot i wypożyczenie samochodu wychodzą im dość tanio i jest to popularny sposób zwiedzania kraju. Przynajmniej tak nas poinformowali Amerykanie, którzy podwozili nas na stopa. Pierwszego w moim życiu, tak w ogóle 😉

Przed wyjazdem mieliśmy okazję przeczytać, że zazwyczaj dostaje się lepszy model samochodu niż ten, który się wybrało. Jednakże, jedynie w przypadku, kiedy wybrało się najgorszy dostępny. Tak też było w naszym wypadku – dostaliśmy bardzo dużego i wygodnego Forda zamiast skromnej, malutkiego Hyundai’a. Za wyjątkiem tego, że jedno z kół miało problem z utrzymaniem ciśnienia w oponie, to wszystko było zdecydowanie powyżej oczekiwań. Nie posiadaliśmy międzynarodowego prawa jazdy, ale nikomu to nie przeszkadzało. Podobno policja także się nie czepia, ale nie mieliśmy okazji tego sprawdzić 😉 Kluczyki dostaliśmy bez problemów i pytań, auto oddaliśmy w 5 minut i nikt nie kontrolował, czy aby na pewno nie uszkodziliśmy go lub nie ukradliśmy radia. Więcej o naszych drogowych przygodach opowiem Wam nieco później, ponieważ naszym pierwszym celem jest miasto, które nigdy nie śpi, czyli… Nowy Jork! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *