Odkrywanie Nowego Jorku

Wielkość Nowego Jorku może być przytłaczająca, gdyż Nowy Jork jest gigantycznym miastem. Pomimo, że przegrywa z Tokio pod względem liczby mieszkańców, to zarazem można odnieść wrażenie, że jest wręcz przeciwnie. Zanim jednak przekonałam się o tym na własne oczy, przeżyłam przygodę na lotnisku Heathrow. W tamtym momencie byłam daleka od nazwania tego, co mnie spotkało przygodą lub chociażby dobrą lekcją na przyszłość. Wtedy epitety typu „tragedia”, „katastrofa” czy „dramat” wydawały mi się bardziej na miejscu. Na szczęście, czas pozwala podejść do wielu zagadnień z nowej perspektywy, za co jestem mu wdzięczna 🙂

Żółte taksówki Nowy Jork
Jedna z moich najlepszych fotografii z NY, a jednocześnie obrazek przesiąknięty Stanami Zjednoczonymi…
Central Park NY
Stąd te wieżowce wyglądają całkiem atrakcyjnie 😉

Jak zareagować, gdy samolot jest bardzo opóźniony?

Do Nowego Jorku lecieliśmy z British Airways z przesiadką w Londynie na Virgin Atlantic. Niestety, samolot relacji Helsinki – Londyn opóźnił się o ponad godzinę. Kiedy dotarliśmy na lotnisko w Heathrow mieliśmy zaledwie 15 minut na przesiadkę. Kto był na tym lotnisku wie, że jest to w sumie lotnisko – miasto. Między terminalami przemieszczać się można jedynie przy pomocy autobusów, co jest dość powolne. Pominę błędy w obsłudze pasażerskiej, które nas dotknęły, a przejdę do sedna sprawy: nie zdążyliśmy na samolot do Nowego Jorku!

Roztrzęsiona wraz z mężem, któremu także humor nie dopisywał, zlokalizowaliśmy centrum obsługi klienta British Airways. Tam pewnej miłej pracownicy przedstawiliśmy naszą sytuację. Już przed oczami miałam wizję spania na lotnisku. Była tym bardziej przerażająca, że potrzebowałam prysznica. Okazuje się jednak, że nie pozwolono nam na spanie na podłodze lotniska! Jako że linie lotnicze były winne temu, iż nie wsiedliśmy na pokład kolejnego samolotu, dostaliśmy rekompensatę:

  • lot z samego rana z British Airways do Nowego Jorku za darmo
  • darmowy nocleg w hotelu obok lotniska
  • darmowe bilety na autobus, który nas tam zawiezie
  • paczkę z artykułami pierwszej potrzeby (t-shirt, mydło, szampon, balsam do ciała, golarka, krem do golenia, grzebień, szczoteczka i chyba najgorsza na świecie pasta do zębów, za którą jednak byłam wdzięczna)
  • vouchery na darmowy obiad i śniadanie.

Tego dnia spędziliśmy naszą pierwszą w życiu noc w Londynie. Wtedy też po raz pierwszy doświadczyliśmy smaku jedzenia ugotowanego przez Brytyjczyków. Dla mnie jedyną jadalną rzeczą z gammy potraw znajdujących się w bufecie były desery. Jedzenie miało dla mnie dziwną konsystencję, było tłuste i słone. Czy wszystkie londyńskie knajpy gotują w ten sposób? Przekonuję się o tym właśnie wtedy, kiedy Wy czytacie ten wpis 🙂 Oczywiście, podzielę się z Wami wrażeniami. Powróćmy jednak do Nowego Jorku…


Chyba najbardziej znana piosenka o Nowym Jorku

Pierwsze kroki po betonowej dżungli Nowego Jorku

Po lądowaniu i przejściu wszystkich procedur związanych z wejściem na teren Stanów Zjednoczonych, pierwszym krokiem jest załatwienie sobie karty na komunikację miejską. Można ją kupić w automacie lub w kiosku. Wychodząc z lotniska można zrobić to bez problemu, gdyż tuż przy bramkach na pociąg znajduje się kiosk, który oferuje właśnie te karty. Ceny nie są aż tak odstraszające: pojedyncza jazda kosztuje 2,75$, ale bilet na cały tydzień już jedynie 30$.

Z lotniska wydostaliśmy się pociągiem. Swoje pierwsze kroki stawialiśmy pod opiekuńczym okiem naszej przyjaciółki Natalii, która wraz z mężem mieszka w Wielkim Jabłku. Sceneria miasta jest iście filmowa: żółte taksówki, autobusy szkolne, na każdym rogu policjant (bez pączka, ale często gruby). Odkryliśmy też to, czego filmy nie przekażą, czyli głównie zapachy, a dokładniej smrodki. Do tego, Nowy Jork jest bardzo zaśmiecony. Służby miejskie na nadążają ze sprzątaniem wszystkich tych odpadów. Można rzec, że miasto tonie w śmieciach. Powodem jest nie tylko niedbalstwo i włóczędzy, którzy czasem rozrywają worki ze śmieciami w poszukiwaniu puszek. Powodem jest ilość i wielkość opakowań wszystkich produktów, jakie znajdują się w sklepach.

Artysta z Central Parku
Jeden z artystów, których spotkaliśmy w CP

Gdy dotarliśmy do mieszkania naszych gospodarzy, Natalia poczęstowała nas cukierkami Lindta, które kupuje on-line. Do tego momentu nie wiedziałam, że jest dostępnych aż tyle smaków ich cukierków, ponieważ osobiście znałam 4. Tutaj jednak było ich kilkanaście! Do tego zaskakująca jest telewizja. Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek, dlaczego w serialach jest tyle urwanych momentów, po których akcja przenosi się w inne miejsce, to Amerykańska kablówka jest odpowiedzią. Tutaj co 10 minut serialu puszczane jest 10 minut okropnych, często powtarzających się reklam. Nawet podczas programów dla dzieci. Kogoś jeszcze dziwi zaprogramowany konsumpcjonizm?

Po chwili odpoczynku wyszliśmy na pierwsze zwiedzanie miasta. Ulice pełne są naganiaczy, którzy automatycznie wyczują turystę w turyście i przystąpią do ataku z „ofertą nie do odrzucenia, jedyną w swoim rodzaju”. Takimi ofertami są płyty CD, rowerowe wycieczki po mieście, bilety na filmy i spektakle. Ponoć jedynym sposobem na pozbycie się ich jest iść przed siebie, nie rozglądać się, sprawiać wrażenie osoby, która wie dokąd zmierza. Tożsamość turysty podkreślana jest też przez oczywiste elementy ekwipunku, jak mapy i aparaty fotograficzne. Nawet prozaiczne przechodzenie przez ulicę mówi wiele o pochodzeniu. Przechodzisz na czerwonym i klakson taksówki Cię nie rusza? To dobrze, jesteś swój! Wiedz, że za przechodzenie na czerwonym nie dostaniesz mandatu. Policja nie jest tutaj od zajmowania się pierdołami. Nikt też Cię nie potrąci w obawie przed pozwem, o który tutaj nietrudno. Nowy Jork pełen jest łowców pozwów. Podobno wyspecjalizowali się w tym do tego stopnia, że żyją z samych tylko wyroków sądowych. Najprostszym sposobem jest szukanie świeżo umytej, mokrej podłogi, obok której nie ma znaku informującego o zagrożeniu poślizgnięciem…

Wiewiórka
Mały, ciekawski gryzoń 😉

Kolory nowojorskiej codzienności

Ulice Wielkiego Jabłka uczą, że to miasto to nie tylko gigantyczne wieżowce, ale równie wielkie ludzkie tragedie. Nie zdziw się, Czytelniku, jeżeli na ulicy spotkasz osobę proszącą o pomoc finansową, ponieważ nie posiada ubezpieczenia. W Stanach Zjednoczonych praktycznie nie istnieje bezpłatna służba zdrowia, a ubezpieczać należy się samemu, prywatnie. W dodatku, ubezpieczyciel, jeżeli stwierdzi, że nie opłaca mu się ubezpieczanie kogoś, może mu odmówić. Również, jeżeli koszty leczenia przewyższą te przewidziane w ubezpieczeniu (o co czasami nietrudno) – rachunek za leczenie szpitalne opłaca osoba hospitalizowana. Co więcej, w Nowym Jorku nie ma obowiązku leczenia osób chorych psychicznie w zakładach psychiatrycznych. Przez to łatwo tu spotkać na ulicy wariata, który mamrocze sam do siebie i ubrany jest co najmniej dziwnie, np. w dwa różne buty.

Wariat z NY
Przez brak obowiązkowej, darmowej hospitalizacji dla osób chorych psychicznie, często kończą oni jako włóczędzy i żebracy…

W sklepach zakupy pakuje sprzedawca – zupełnie jak w Japonii i Wielkiej Brytanii oraz zapewne w kilku innych krajach, w których mnie jeszcze nie było. Sklepy oferują całą gamę produktów naturalnych opatrzonych nazwą „organic”. Oczywiście, są stosownie droższe. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy lepsze, ale w Finlandii regularnie kupuję „organiczny” ryż do sushi – przyznaję, że jest najlepszym ryżem, jaki w życiu jadłam. Oprócz tego, można natknąć się na mleko z informacją: „Nasi Farmerzy zapewniają, że mleko to zostało wyprodukowane w taki sposób, że nie zawiera hormonów”. Za tym zapewnieniem dyskretnie postawiono wymowną gwiazdkę. Jej objaśnienie znajdowało się na tyle kartonu: „Mleko nie różni się niczym od normalnego mleka”. Co jednak uważane jest za „normalne” mleko – trudno tak naprawdę powiedzieć 😉

Przy chodnikach niczym grzyby po deszczu mnożą się uliczni sprzedawcy, rzemieślnicy, samochody i budki z jedzeniem. Ukojenia od miejskiego gwaru i korków zaznaliśmy w pełnym ciekawskich wiewiórek Central Parku. Park jest duży, pełen zieleni. Można natrafić na kilku artystów, przy odrobinie szczęścia nawet na dobrego stand-upera. Nacieszyliśmy się widokami i wróciliśmy do mieszkania. W łóżkach zlądowaliśmy ok. 22 – jet lag nie pozwolił nam w pełni wykorzystać wieczoru. Ma on jednak także i swoje dobre strony. Co dzieje się w Nowym Jorku z samego rana? Czy naprawdę można mówić o „szale” wyprzedaży? O tym i nie tylko o tym – już za tydzień! 🙂

Central Park
Uroczy Central Park

5 Replies to “Odkrywanie Nowego Jorku”

  1. Ewa

    Uwielbiam Nowy Jork! Chociaż byłam tam jako typowa turystka to zupełnie nie spotkałam się z naciągaczami i naganiaczami… Tego typu aktywność kojarzy mi się jakoś z mniej rozwiniętymi ekonomicznie, za to popularnymi turystycznie krajami 🙂
    Fajne zdjęcia 🙂

    Odpowiedz
  2. NataliaNYC

    Z nowości na temat medycyny, tobpojawila się tzw. ObamaCare dla osób najuboższych ale pracujących lub niezdolnych do pracy. Przyjzalam się tez bliżej wydatkom szpitalnym. Suma sumarum szpital wystawia ci zawyzony rachunek za leczenie i pobyt ($20 za paczkę husteczek) idziesz z rachunkiem do ubezpieczyciela, który stara się podważyć potrzebę zabiegów i leków i zaniża ich koszty tworząc kwotę która pokryje. Wtedy z kolejnym rachunkiem wedrujesz do szpitala i negocjujesz ostateczna kwotę. Na koniec pokrywasz różnice bo nic nie jest refundowane 100%.

    Odpowiedz
  3. Shirohana

    To pierwszy wpis jaki przeczytałam na Twoim blogu. Bardzo mi się podoba:) Jeśli chodzi o śmieci i zapaszki to pomyślałam sobie:”Jestem w Łodzi i mogę czuć się jak w Nowym Jorku, ha!” :p Marze o odwiedzeniu Nowego Jorku (m.in.) może kiedyś się spełni. Pozdrawiam:)

    Odpowiedz
    • Justyna Maserak Autor wpisu

      Będę trzymać kciuki za spełnienie Twojego marzenia! 🙂
      Ostatnio widziałam tanie loty do Nowego Jorku na mlecznepodroze.pl – już za 1200zł 🙂 Polecam Ci obserwowanie tej strony, ponieważ często mają naprawdę świetne promocje lotnicze.
      Pozdrawiam! 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *