Jak nie mówiąc ni słowa udowodniłam, że jestem Szwabem

Po dotarciu do Symferopola okazało się, że opuszczenie wagonu pociągu wcale nie oznacza końca przygód i atrakcji. Aby dostać się do naszego celu – Bakczysaraju – musieliśmy przesiąść się albo do kolejnego pociągu, albo do autobusu. Niestety, pociągi odjeżdżały w tym kierunku bardzo rzadko, więc opcja została tylko jedna.

Money, money, money

Przetransportowaliśmy się na dworzec autobusowy. Po drodze spotkaliśmy kilku żebraków, którzy prosząc o pieniądze świecili nam rzędami złotych zębów. Jest to dość popularna praktyka na wschodzie Europy, aby wstawiać sobie złote zęby. Konsternacja, gdy żebrak ma w gębie złoto o wartości większej niż ty jesteś w stanie oszczędzić w ciągu roku – bezcenna.

Złote zęby są popularne w Ukrainie
Złoty uśmiech, wart więcej niż tysiąc słów tłumaczenia przysięgłego (źródło: The Washington Post)

Gdy dotarliśmy na dworzec okazało się, że jest on punktem startowym nie tylko dla pracowników zarejestrowanych przewoźników, ale także dla marszrutek przedsiębiorców szarej strefy. Owi przedsiębiorcy swe usługi promowali bardzo głośno i trochę agresywnie, lecz gdzie teraz marketing agresywny nie zapuścił korzeni? „Jedyne 50 hrywien, gdzie tylko chcecie! Teodozja, Bakczysaraj, Koktjebel, bla bla bla…”. Wszyscy, jak jeden mąż – 50 hrywien, aby nie robić kumplom konkurencji.

Koloru całemu przedstawieniu dodawały komunikaty puszczane co jakiś czas z głośników umieszczonych przy kasach przewoźników zarejestrowanych: „Prosimy nie ufać taryfiarzom, oni są oszustami. Przewóz osób prowadzą nielegalnie. Skorzystanie z ich usług grozi wypadkiem, a nawet śmiercią”. Nikt jednak niczego z tymi „oszustami” nie robi, ponieważ wszyscy wiedzą, że każdy chce dorobić.

Dworzec Simferopol
Dworzec kolejowy w Symferopolu, na pierwszym planie: potencjalne „ofiary” (źródło: lovetotravel.pl)

Aby pozbyć się zaganiaczy należy ich ignorować. Każda próba odezwania się w celu poinformowania, że nie skorzysta się z oferowanej usługi równa się temu, że przynęta niemal została połknięta. To oznacza, że trzeba drążyć, aż w końcu ktoś się skusi. Drążyć tym bardziej, że w kwietniu nie ma jeszcze sezonu turystycznego, więc jakikolwiek turysta jest niebywałą gratką. Nie może być jednak za słodko. Za uporczywą ignorancję rzucanych w moim i naszym kierunku ofert z gatunku „nie do odrzucenia” zostałam obrzucona „Szwabem”. Tak, obrzucona, gdyż mimika twarzy osoby wymawiającej te słowa i jej mowa ciała nie pozostawiały złudzeń, że miała to być obelga.

Trudno mi się doszukać przyczyn takiego stanu rzeczy. Na pewno skategoryzowani zostaliśmy jako turyści nie-rosyjscy, ze względu na akcent i przede wszystkim ubrania. A jeżeli nie Rosjanie, to kto? Nasi zachodni sąsiedzi.

Niemcy bardzo chętnie odwiedzają Krym i zostawiają tam swoje pieniądze. Rzadziej niż Rosjanie, ale i tak często. Pomimo, że cena u zarejestrowanych przewoźników jest pięć razy niższa (10 hrywien) podejrzewam, że Niemcy chętniej pojadą z taksiarzem, który mówi łamaną angielszczyzną – zapewne cena przejazdu u taksiarza też z tego powodu jest zawyżona. Rozrzutni Niemcy w wielu miejscach psują rynek 😉

Tutaj rządzi klient i jego potrzeby

Wsiedliśmy w autobus, wyjechaliśmy z dworca, lecz już 10 metrów za nim zatrzymujemy się na pierwszym przystanku. Dlaczego? Ponieważ tym razem wsiadają pasażerowie, którzy biletów nie posiadają, ale jak zapłacą kierowcy, to mogą jechać. Pan kierowca dorobi sobie po kryjomu, ludzie dojadą gdzie chcą. Wilk syty i owca cała, czegóż chcieć więcej? Drobne problemy pojawiają się tylko wtedy, gdy na horyzoncie pojawia się patrol drogówki, a w autobusie niektórzy pasażerowie stoją. Zgodnie z ukraińskim prawem wszyscy powinni siedzieć, dlatego też pan kierowca ostrzega stojących, oni schylają się tak, aby nie było ich widać i po problemie.

Ukraiński policjant
Policjant w mundurze zimowym (źródło: flickr.com)

Przystanki są oczywiście tam, gdzie należy i w każdym innym miejscu, na żądanie. Podczas jednego z naszych przejazdów kierowca autobusu zabrał nietrzeźwego mężczyznę z pobocza drogi, gdzie nie było przystanku. Co więcej, gdy w trakcie jazdy owy mężczyzna zasygnalizował, że chce mu się sikać – kierowca opieprzył go i zatrzymał się, aby spełnić prośbę. W autobusach i marszrutkach na próżno szukać rozkładu jazdy i nazw stacji. Jednakże, jeżeli poprosi się kierowcę, poinformuje on, że to już Twój przystanek. Nasz klient, nasz pan!

Z nietypowych rzeczy wymieniłabym pomniki, a dokładniej ich masowe występowanie. Nawet obok drogi, w oddaleniu od jakiegokolwiek miasta. Jeszcze bardziej dziwi benzyna 80-oktanowa. Najlepsza dostępna – 92 oktany. Choć jest tańsza niż w Polsce, dla Ukraińców i tak jest droga. Nie jest to zbyt duży problem – zawsze można jeździć na gaz, nawet autobusem. Wystarczy domontować odpowiednią ilość dodatkowych zbiorników na gaz, najlepiej na dachu. A że gaśnie, to taki mały szczegół. Najważniejsze, że jedzie!

Droga asfaltowa na Krymie
Typowa krymska droga (źródło: flickr.com)

Zawsze do usług!

W naszym planie pozostawiliśmy jedną wielką niewiadomą – noclegi. Oprócz tych we Lwowie, które rezerwowaliśmy z wyprzedzeniem, nie rezerwowaliśmy żadnych innych. Nasze posunięcie kierowane było zdobytą w Internecie informacją, że poza sezonem o nocleg nietrudno. Tak więc z listą potencjalnych miejsc noclegowych, zapuściliśmy się w ulice Bakczysaraju z nadzieją, że internetowe rady znajdą swoje potwierdzenie w rzeczywistości.

Choć posiadaliśmy GPS, ciężko było nam znaleźć miejsce, które obraliśmy sobie jako cel noclegowy. Na pomoc przybył nam jeden z miejscowych – nie trzeba być Sherlockiem, aby z naszego wyglądu i zachowania wywnioskować, że jesteśmy turystami. Udzielił nam wszystkich potrzebnych informacji, a nawet więcej – niemal zaprowadził nas na miejsce. Ku naszemu zdziwieniu, nie chciał za to ani hrywny, jedynie zareklamował swoją firmę oprowadzającą wycieczki. Był to pierwszy i nie jedyny przykład bezinteresowności Ukraińców, lecz o innych opowiem innym razem.

Kwietniowy Bakczysaraj

Tak wygląda Bakczysaraj na początku kwietnia

Właściciel kwatery, w której mieliśmy spać, był uprzejmym starszym panem, który bardzo chętnie demonstrował swoje umiejętności językowe wyuczone podczas rozmów z różnymi klientami. Pokoje urządzone były w wielkiej dobudówce do jego domu, łazienka i toalety były na zewnątrz. Co do toalet, wielu może wprawić w zdumienie toaleta „na Małysza”, którą dość często spotyka się na Krymie. Zapewniam, że nie ma się czego bać – Japończycy wysoko chwalą ten typ toalety, gdyż wypróżnianie się w pozycji kucznej jest ponoć bardzo zdrowe, gdyż naturalne dla organizmu ludzkiego i bardziej higieniczne.

Góry wokół Bakczysaraju
Góry otaczają miasto

Rozpakowaliśmy się, wykąpaliśmy i ruszyliśmy zwiedzać… Już za tydzień podzielę się z Wami informacjami o tym, co warto zobaczyć w Bakczysaraju i okolicach. Spodziewajcie się wielu zdjęć i nie tylko! 🙂


Przydatne linki:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *