Tokio – od gór po morze

Tokio jest olbrzymim miastem. Żyje w nim ok. 9 mln osób, a z okolicznych miast do pracy i szkoły dojeżdża kolejne 3. Stojąc na szczycie Fuji widać, że Metropolis Tokio rozciąga się od morza do podnóży gór. Metropolis Tokio to Tokio wraz z pozostałymi dużymi miastami, które przylegają do niego. Liczą w sumie ok. 35 mln mieszkańców. Wielkie miasta kojarzą mi się zawsze z tonami betonu, śmieciami, hałasem i smrodem – zdecydowana większość moich doświadczeń owo wyobrażenie potwierdza. Dlaczego większość, zamiast wszystkich? Przede wszystkim dlatego, że Tokio zdecydowanie wyłamało się z szeregu miast będących kopią tego standardowego dla mnie wizerunku. Owszem, jest pełne betonu, ale oprócz tego, jest również pełne „pereł” 🙂 Do tego jest bardzo czyste, nadzwyczaj ciche oraz neutralne zapachowo.

Park w Tokio
Tokio potrafi uwieść…

Złap oddech w parku

Tokijskie parki są, moim zdaniem, urocze. Zaplanowane co do metra kwadratowego, zadbane, zielone. Są to jedne z głównych centrów relaksu na świeżym powietrzu dla mieszkańców miasta, którzy nie wyjechali poza nie na weekend. Choć w większości miast parki służą głównie sportowcom i opiekunom zwierząt wraz z podopiecznymi, czy rodzinom, to w Tokio parki to przede wszystkim oazy dla osób rozwijających swoje zainteresowania. I tak spotkać można fotografów, rysowników, malarzy, muzyków, którzy łapią nadarzającą się okazję do celebrowania sztuki i natury oraz doskonalenia swoich umiejętności. Co ciekawe, są to głównie ludzie starsi. Młodzież ponad rozwój statycznych zainteresowań ceni spacery w gronie przyjaciół. Niemal nie widać rowerzystów, deskorolkarzy, biegaczy. Wieść głosi, że z rana lub wieczorami napotkać można adeptów tai-chi, ale ja ich nie spotkałam.

W ogrodzie Hama Rikyu można przetestować działanie zdalnego przewodnika. Od pracownika ogrodu otrzymuje się zestaw słuchawkowy i urządzenie, które rejestruje położenie gościa przy pomocy GPS. Na podstawie miejsca, w którym się znajdujesz, odczytuje informacje o nim w wybranym języku. Historie, moim zdaniem, są ciekawe i warte odsłuchania. Zestaw został nam sprezentowany przez pewnego sympatycznego starszego pana, który świetnie mówił po angielsku i znał nawet kilka słów po polsku, z czego był niezmiernie dumny 🙂 Po spacerze i oddaniu sprzętu poproszono nas o wypełnienie ankiety odnośnie naszego zadowolenia z doświadczenia. Wszak w roku 2012 projekt był eksperymentalny, więc opinie użytkowników były bardzo ważne.

Najstarsza sosna Japonii
Najstarsza sosna w Japonii znajdująca się w ogrodzie Hama Rikyu – ma ponad 300 lat. Pielęgnowana jest ręcznie przez ogrodników. Jednorazowy zabieg ogrodniczy trwa nawet tydzień!

Aktualnie w parkach hucznie celebrowany jest festiwal hanami, czyli obserwowanie kwitnienia japońskiej wiśni. Jest to wydarzenie na tyle wielkie dla milionów Japończyków, że postępowi kwitnienia poświęcona została specjalna strona internetowa. Wypowiadają się na niej nie tylko specjaliści z biura pogodowego, ale także obywatele zdający szczegółowe relacje z kwitnienia wiśni w ich miastach. Co więcej, raportom dotyczącym stanu wiśniowych kwiatostanów poświęca się chwilę podczas prognoz pogody lub wiadomości. Także gazety na bieżąco informują o tym wydarzeniu. Pierwsze kwitnienia rozpoczynają się nawet w lutym na Okinawie, a ostatnie w maju na północnych krańcach kraju. Celebracje są zazwyczaj dość intensywne, ponieważ kwiaty cieszą oko maksymalnie dwa tygodnie. W tym czasie szczególną aktywność przejawiają nie tylko fotografowie.

Obecnie hanami jest doskonałą okazją do pikników z rodziną i/lub przyjaciółmi oraz zakrapianych imprez w cieniu drzew wiśni (wieczorne hanami to yozakura). Nocne kontemplowanie kwiatów wiśni może być równie piękne, jak podziwianie ich za dnia – specjalnie dla tych, którzy celebrują wieczorami i nocą w wielu parkach i ogrodach umieszczane są papierowe latarnie czy ozdobne latarnie elektryczne. Podobno szczególnie dobrze prezentuje się park w Ueno. Ponoć w jego okolicy, jak również w dzielnicy Harajuku, spotkać można cosplayerów. Nam, niestety, nie udało się na nich trafić, lecz istnieje przynajmniej jedno miejsce w Tokio, gdzie na pewno znajdziesz „przebierańca”…

Hanami
Celebracja hanami (by Auntucky)

Neony Akihabary

Akihabara jest jedną z najbarwniejszych dzielnic Tokio. Znaleźć tu można dosłownie wszystko, od Maid Cafes przez cosplayerów po elektronikę dosłownie z każdego wieku. Jest to miejsce niesamowicie kolorowe, nie tylko ze względu na wszechobecne billboardy reklamowe, lecz także dzięki ludziom. Wyobraźcie sobie taką sytuację: widzicie siedzących na chodniku starszych panów, którzy wymieniają się zdjęciami młodych gwiazd j-popu. Osobliwe, prawda? U nas to „nie przystoi”. Tutaj z tym co lubisz (nawet jeżeli w Europie jest to dziwne) jesteś ok, w dodatku znajdziesz innych amatorów o podobnych zainteresowaniach.

Godnymi zainteresowania miejscami są sklepy z gadgetami dla otaku – pełne komiksów, płyt z filmami i serialami, pełnymi detali figurkami, pluszakami i wszystkich innych gadgetów, których jest w stanie zapragnąć dusza tego „uzależnieńca”. Oprócz tego, bardzo łatwo pomylić takie miejsca ze „sklepami dla dorosłych”, czego oczywiście udało mi się dokonać. Na froncie takiego sklepu widoczne są głównie ubrania. Zwiedziona tą fasadą weszłam do środka – byłam przekonana, że jest to miejsce z akcesoriami dla coplayerów. Jak bardzo się pomyliłam przekonałam się dopiero, kiedy trafiłam między półki z filmami, których zawartość mnie wręcz zszokowała. Co tam było, pisać nie będę, pozostawiam to Waszej wyobraźni. Podobno pornografia jest w Japonii zakazana, ale życie toczy się swoim torem. Dodam tylko, że dzisiaj zamiast uciekać ze wstydem, obfotografowałabym wszystko 😉

Uroki Akihabary
Szybki rzut okiem na Akihabarę. Na zdjęciu udało mi się uchwycić pracownicę Maid Cafe rozdającą ulotki – ponieważ jest w pracy, nie była chętna do pozowania. Szczegóły dotyczące Maid Cafes znajdziesz tutaj.

Trzeba jednak podkreślić, że Japończycy w żadnym wypadku nie są wyuzdani. Wręcz przeciwnie – pod pewnymi względami należy brać z nich przykład. Traktują seksualność jako coś naturalnego. Widziałam wiele par, które wybierały się razem do wyżej wymienionych sklepów i wybierały coś dla siebie. Były to pary w wieku moich rodziców, którzy na taką wspólną wycieczkę w życiu by się nie odważyli (przynajmniej tak mi się wydaje). Przyjrzyjcie się chociażby sławnemu na cały świat festiwalowi Kanamara Matsuri w Kawasaki, czyli świętu penisa.

Pomimo, że na wspomnienie o tym święcie niemal każdy ma przed oczami jedzenie w fallicznych kształtach pochłaniane przez japońskie dziewczęta, to nie jest to główna część święta, choć pokazywana bardzo chętnie na blogach i w mediach. Wyobraźcie sobie, że gdyby takie święto ustanowiono w Polsce, media pokazywałyby przede wszystkim starcia agresywnej młodzieży z moherowymi gangami. Z tego powodu, dzielmy wszelkie doniesienia przez pięć 😉 Wracając jednak do sensu święta, onegdaj był to festiwal, podczas którego modlono się generalnie o powodzenie i ochronę przed niepowodzeniami w biznesie, o pomyślność klanu, o harmonię i szczęście w związku oraz o łatwy poród. Również „panie biznesmenki” modliły się o to, aby patron święta ustrzegł je przed chorobami wenerycznymi. W dzisiejszych czasach dochody ze święta przekazywane są na walkę z HIV.

Rekiny w Epson Park
Podobno nie takie znowu niebezpieczne, ale nadal budzące respekt – rekiny w jednym z akwariów w Parku Wodnym Epson w Tokio.

Coś dla miłośników zwierząt

Wiele radości sprawiła mi wizyta w Parku Wodnym Epson i dlatego szczególnie polecam Wam wizytę w tym miejscu. Oprócz tego, że dostępne są w nim standardowe atrakcje takie jak duże, pełne fauny i flory wodnej akwaria lub występy zwierząt (foki, delfiny), to można przeżyć coś jeszcze ciekawszego. Przyjemność ta nie należy do najtańszych, ale jest moim zdaniem warta ceny: można pogłaskać delfina, pobawić się z foką, a także nakarmić mantę. Niestety, nie mogłam zrobić wszystkiego, ale udało mi się spełnić niektóre z moich małych marzeń właśnie w tym parku 🙂

Dotknij delfina i foki w Tokio
Tyle wygrać! 🙂

Ku mojemu zaskoczeniu, niezbyt miłym doświadczeniem była dla mnie wizyta w zoo w Tokio. Od razu zastrzegam, że zwierzęta są tam dobrze traktowane, nie brakuje im jedzenia, wyglądają zdrowo, ale… No właśnie, co było nie tak? Trzy rzeczy: temperatura otoczenia, która wyraźnie męczyła większość zwierząt niepochodzących z krajów tropikalnych, klatki oraz tłumy zwiedzających. Klatki i wybiegi, które były przede wszystkim małe, ale także ogrodzone tak gęstym płotem/kratami, z którymi jeszcze nigdy się nie spotkałam w żadnym zoo. A trzeba Wam wiedzieć, że jeżeli w jakimś mieście jest zoo, to ja na pewno się tam dostanę 😉 Poznałam już Japończyków z ich niebywale ostrożnej strony i podejrzewam, że taki dobór ogrodzenia spowodowany był właśnie ich ostrożnością i dbałością o bezpieczeństwo zwierząt oraz zwiedzających. A propos zwiedzających, nie zdziwcie się, jeżeli zmuszeni będziecie do stania w kolejce. Zwłaszcza przy wybiegu dla pand, które najwyraźniej cieszą się w Japonii wielką popularnością 😉 Oprócz tego, w Japonii w fosach, wielkomiejskich stawach i im podobnych spotkać można… żółwie! 🙂

Zoo Tokio
Zmulona sowa
Miejskie żółwie
Uroczy i zaspani podopieczni tokijskiego Zoo oraz żułwiowe żule z fosy miejskiej 🙂

Co zaplanować i czy można spodziewać się niespodzianek?

Spotkałam się z opinią, że niemożliwym jest napotkanie przeszkód podczas wycieczki w Japonii – plan zawsze zostanie zrealizowany w 100%. Dla niektórych jest to niesamowicie nudne i obniża satysfakcję z wycieczki. Szczerze powiedziawszy, nie potrafię nie przyznać im racji – jeżeli masz mało czasu i szczegółowy, racjonalny plan zwiedzania, to raczej nic nie stanie Ci na przeszkodzie. Jednakże, ten plan sam w sobie będzie przeszkodą. Niektórych może to zdziwić, lecz tak dzieje się zazwyczaj. Najciekawsze rzeczy i najmniej spodziewane wydarzenia mają w Japonii miejsce wtedy, kiedy się nie spieszysz, co jest zupełnym przeciwieństwem normy dla większości krajów jeśli nie wszystkich poza Japonią. To właśnie w Japonii, gdzie pozornie wszyscy się niebywale spieszą, musisz dać sobie czas. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie każdy może sobie pozwolić na ten luksus, więc do rzeczy: co najlepiej zobaczyć, kiedy jest się w Tokio?

Pałac

Oprócz atrakcji, które wymieniłam powyżej, można rzucić okiem na Ginzę, czyli najbardziej burżujskie miejsce w Tokio. Szczególnie polecam sklep Rollexa – ceny są olśniewające 😉 Na chwilę uwagi zasługuje także Roppongi Hills, czyli budynek (plus najbliższa okolica), w którym swoje siedziby mają największe firmy Japonii. Co ciekawe, punktem honoru każdej takiej wielkiej firmy jest posiadanie biura właśnie w tym miejscu, choć ceny są horrendalne 😉 Imprezowiczom polecam Roppongi i Shinjuku, a wielbicielom kina słynne skrzyżowanie Shibuya, które upodobało sobie wielu reżyserów. Wypada także zwiedzić chociaż jedno muzeum. Polecane są muzea Edo oraz Ghibli Studio. Niestety, nie byłam w żadnym z nich i chciałabym Wam doradzić w sprawie muzeum Ghibli. Bilety trzeba zamawiać z dużym wyprzedzeniem, drogą e-mailową. Można zakupić je także w automatach w sklepach 7-Eleven, ale najbliższe wolne terminy są zazwyczaj dostępne za miesiąc. Toteż, jeśli chcielibyście się tam wybrać, to pomyślcie o tym wcześniej 🙂 Muzeum Edo znajduje się w kompleksie pałacowym, który także polecam. Oprócz tego, niesamowicie ciekawym doświadczeniem jest obserwowanie licytacji tuńczyka na targu rybnym – jeżeli chcielibyście to zobaczyć, to musicie wstać bardzo wcześnie rano… 🙂

Święto w Tokio
Nieznane nam z nazwy lokalne święto

A co z niespodziankami? Oprócz masy małych, fascynujących detali, mogliśmy obserwować lokalne święto. Jego nazwy niestety nie znam. Podczas procesji przez ulicę (asekurowanej przez policję) grano, śpiewano, niesiono kapliczkę. Można było zakupić cząstki pomarańczy w niebotycznych cenach… 😉 Do tego przypadkiem trafiliśmy na festiwal jedzenia podczas spaceru w Asakusie. Wręczono nam menu festiwalu (po dwie/trzy potrawy na restaurację), wytłumaczono jak to działa, nagrała nas jakaś lokalna telewizja. Oczywiście, skorzystaliśmy z oferty – było bardzo smacznie. W związku z tym, miejsce zawsze oczy szeroko otwarte w Japonii! 🙂

Festiwal w Asakusie
Z maskotką festiwalu jedzenia (oczywiście, zostałam obfotografowana przez roześmianych Japończyków – czyżby jakieś gaijińskie faux pas?) 🙂

Przydatne linki:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *